Gdy się ma 20 lat. Ta dziewczyna jest inna ma niebieskie oczy różową sukienkę bardzo kocham ją Jaki piękny świat, jaki piękny świat Gdy się ma 20 lat. Załóż więc sukienkę I swe nowe butki I chodź razem z nami Zaczynamy już. Jaki piękny świat, jaki piękny świat Gdy się ma 20 lat. Już jesteśmy razem Chodźmy na zabawę Dwadzieścia lat a może mniej – Jacek Lech Nie miałem prawie nic A chciałem jej darować świat I czarno białe dni Rozłożyć na palecie barw Mówiłem, jeśli chcesz Zabiorę cię daleko stąd Ze sobą tylko weź Gorące serce, dwoje rąk Dwadzieścia lat, a może mniej Wirował w oczach słońca pył Dwadzieścia lat, a może mniej Jacek Lech - Dwadzieścia lat a może mniej Nie miałem prawie nic, a chciałem jej darować świat I czarno-białe dni rozłożyć na palecie barw Mówiłem: Acordes de Jacek Lech - Dwadzieścia Lat A Może Mniej.: G7, C, Dm7, Dm. Chordify é sua plataforma #1 de acordes. Jakie się wtedy ma sny. Ja mam dwadzieścia lat. Ty masz dwadzieścia lat. Przed nami siódme niebo. Bo zakochani. Mają zawsze tylko dwadzieścia lat. Dwudziestolatki lubią kino. Dwudziestolatki lubią teatr. Dwudziestolatki lubią słońce. badacz telepracy. Narodowość. amerykańska. Jack Nilles – amerykański naukowiec. Twórca pojęć telepracy (teleworking) i teledojazdów (telecommuting), które ukuł w 1973, czyli na dwadzieścia lat, zanim internet został oddany do komercyjnego użytku [1]. Zgodnie z książką „Undress for Success” w 2009 Jack Nilles miał 75 lat [2] . gzloAg. Home Książki Cytaty Mark Twain Dodał/a: ssilence Popularne tagi cytatów Inne cytaty z tagiem miłość Czasem coś, co wygląda jak poddanie, wcale nim nie jest. Chodzi o to, co dzieje się w naszych sercach. O dokładne widzenie, jakie jest życie i akceptowanie go, i bycie wobec niego lojalnym, niezależnie od bólu, bo ból z powodu nie bycia lojalnym jest o wiele, wiele większy. Czasem coś, co wygląda jak poddanie, wcale nim nie jest. Chodzi o to, co dzieje się w naszych sercach. O dokładne widzenie, jakie jest życie... Rozwiń Nicholas Evans - Zobacz więcej Wielka miłość może ranić, tak to już warto o nią walczyć. Nawet gdy to wymaga poświęceń i hartu ducha. Wielka miłość może ranić, tak to już warto o nią walczyć. Nawet gdy to wymaga poświęceń i hartu ducha. Susan Wiggs - Zobacz więcej - Nadal mnie pragniesz – stwierdził – i nadal kochasz. Nie przyznasz się do tego, ale ja to wiem. Nie bądź tchórzem Crevan! Nie bój się przyznać, że się pomyliłaś! Że nie wiesz, dlaczego Kenji chce cię tak usidlić! Zakładając ci na palec pierścionek czy obrączkę, nie wymaże z twojego serca tego, co do mnie czujesz! - Nadal mnie pragniesz – stwierdził – i nadal kochasz. Nie przyznasz się do tego, ale ja to wiem. Nie bądź tchórzem Crevan! Nie bój się przy... Rozwiń Anna Crevan Sznajder - Zobacz więcej Inne cytaty z tagiem ludzie W życiu trafisz nieraz na ludzi, którzy mówią zawsze odpowiednie słowa w odpowiedniej chwili. Ale w ostatecznym rozrachunku musisz ich sądzić po czynach. Liczą się czyny, nie słowa. W życiu trafisz nieraz na ludzi, którzy mówią zawsze odpowiednie słowa w odpowiedniej chwili. Ale w ostatecznym rozrachunku musisz ich sądzi... Rozwiń Nicholas Sparks - Zobacz więcej Jedyni ludzie, którzy naprawdę wierzą w to, że "za pieniądze nie kupisz szczęścia", to ci, którzy nigdy nie musieli bez nich żyć. Jedyni ludzie, którzy naprawdę wierzą w to, że "za pieniądze nie kupisz szczęścia", to ci, którzy nigdy nie musieli bez nich żyć. Alex Marwood - Zobacz więcej Inne cytaty z tagiem pieniądze Dostatecznie wcześnie pojął, jaką rolę w życiu grają pieniądze: to one są środkiem umożliwiającym prowadzenie takiego życia, na jakie ma się ochotę. Kto ma pieniądze, może robić co zechce - kto ich nie ma, musi robić to, czego chcą inni. Dostatecznie wcześnie pojął, jaką rolę w życiu grają pieniądze: to one są środkiem umożliwiającym prowadzenie takiego życia, na jakie ma się... Rozwiń Andreas Eschbach - Zobacz więcej Ja nie będę robił, robił, robił! bo ja chcę żyć, żyć, żyć! Nie jestem bydlęciem pociągowym ani maszyną, jestem człowiekiem. Tylko głupiec chce pieniędzy i dla zrobienia milionów poświęca wszystko, życie i miłość, i prawdę, i filozofię, i wszystkie skarby człowieczeństwa, a gdy się już tak nasyci, że może pluć milionami, cóż wtedy? Ja nie będę robił, robił, robił! bo ja chcę żyć, żyć, żyć! Nie jestem bydlęciem pociągowym ani maszyną, jestem człowiekiem. Tylko głupiec ch... Rozwiń Władysław Stanisław Reymont - Zobacz więcej Rzekł sędzia ”Tyś winien, odcierpieć więc masz”Do Sing Sing skazuje, przybladła mi twarz Za kraty mnie posłał, dwadzieścia dał lat Nie ujrzę cię, luba, nie ujrzy mnie świat Dwadzieścia lat, długi to czasu jest kres Czy będziesz pamiętać, wśród tęsknot i łez?Przyrzeknij, że wytrwasz, że wierną być chcesz Dwadzieścia lat czekaj i kochaj, i wierz Rok gniję za kratą, tęsknota mnie źre O, luba, czy serce wyziębło już twe Czym to ja zawinił, kto winien - wiesz ty Lecz ja cię nie zdradzę, choć los męczy zły Wciąż milczysz, o luba, znać nie chcesz już mnie Jak wolno dni płyną, jak czas dłuży się Koledzy wy wierni, słuchajcie mych rad Nie wierzcie kobiecie, gdyż pełna jest zdrad Opęta wam serce, przykuje do stóp A potem zapomni i wtrąci cię w grób Do zbrodni największej doprowadzi was Dwadzieścia lat w Sing Sing, zbyt długi to czas Tekst od Bartłomieja. Legenda: inc, incipit - incipit - z braku informacji o tytule pozostaje cytat, fragment tekstu z utworu abc (?) - text poprzedzający (?) jest mało czytelny (przepisywanie ze słuchu) abc ... def - text jest nieczytelny (przepisywanie ze słuchu) abc/def - text przed i po znaku / występuje zamiennie abc (abc) - wyraz lub zwrot wymagający opisu, komentarza (abc) - didaskalia lub głupie komentarze kierownika 25 mar 11 08:30 Ten tekst przeczytasz w mniej niż minutę Dziś, 25 marca, mija czwarta rocznica śmierci piosenkarza Jacka Lecha. Jacek Lech, a właściwie Leszek Zerhau, urodził się 15 kwietnia 1947 w Bielsku-Białej. Wokalista występował z zespołem Czerwono-Czarni. W roku 1970 ukazała się debiutancka płyta Jacka Lecha, zatytułowana "Bądź dziewczyną moich marzeń". Artysta wielokrotnie występował na polskich festiwalach muzycznych, w Opolu i Kołobrzegu. Do największych przebojów Jacka Lecha należą takie piosenki, jak "Dwadzieścia lat, a może mniej", "Bądź dziewczyną moich marzeń", "Gdzie szumiące topole" czy "Nie mówię żegnaj". Jacek Lech zmarł 25 marca 2007 roku po ciężkiej chorobie. Data utworzenia: 25 marca 2011 08:30 To również Cię zainteresuje Masz ciekawy temat? Napisz do nas list! Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Znajdziecie je tutaj. ROZDZIAŁ XL POSZUKIWANIA W PIKARDJI W Paryżu nie było zupełnie spokojnie; dawał się uczuwać brak żywności — a stosownie do tego, który z generałów księcia Conti pragnął wybić się na wierzch, stwarzał małe zaburzenie, następnie uśmierzał je, co mu dawało czasową wyższość nad kolegami. W jednej z takich zamieszek, pan de Beaufort rozkazał zrabować dom i bibljotekę Mazariniego, aby, jak się wyraził, dać choć jaki taki ogryzek biednemu ludowi. Po tym wypadku, jaki miał miejsce wieczorem tego samego dnia, w Którym paryżanie zostali pobici w Charenton, Athos i Aramis opuścili stolicę. Nasi szlachcice obrali drogi ustronne, nasamprzód aby nie wpaść w ręce Mazaryńczyków, rozsianych w prowincji Ile de France, a następnie, aby uniknąć frondystów, zajmujących Normandję, którzy nie omieszkaliby ująć ich i zaprowadzić do pana de Longueville, ażeby sam sprawdził czy są przyjaciółmi czy wrogami. Tracili jednak nadzieję trafienia na ślad przyjaciół. Zwiedzili już kilka oberży, wypytali kilku oberżystów a nic nie rozjaśniło niepewności, nic nie wskazywało, że byli, tu przed nimi; dopiero w Muntreuil, siedząc przy stole, Athos uczuł pod delikatnemi palcami coś wyżłobionego. Podniósł obrus, i przeczytał wyrżnięte na drzewie ostrzem noża, następujące hieroglify: PORT... — D‘ART... — Z LUTY. — Wybornie — rzekł Athos, pokazując napis Aramisowi — mieliśmy zamiar zanocować tutaj, lecz teraz już to niepotrzebne. Jedźmy dalej... Dosiedli co żywo koni i pojechali do Abbeville. Tu znów ich wielka niepewność ogarnęła, z powodu znacznej ilości hoteli i domów zajezdnych. Niepodobieństwem było wszystkie zwiedzić, a trudno znów odgadnąć, w którym z nich zatrzymali się poszukiwani przyjaciele. — Wierz mi, hrabio — rzekł Aramis — dajmy pokój poszukiwaniom w Abbeville, bo nic nie znajdziemy. My wahamy się od której oberży zacząć, nasi przyjaciele tak samo nie byli pewni, do której zajechać. Gdyby o Porthosa chodziło jedynie, ten ulokowałby się w hotelu najwspanialszym, a udając się doń, z pewnością natrafilibyśmy na ślad jego pobytu... Lecz d‘Artagnan nie podlega podobnym słabostkom; choćby Porthos używał wszelkich możliwych sposobów dla dowiedzenia, że umiera z głodu, d‘Artagnan pojechałby dalej, niewzruszony, jak przeznaczenie, i zdaje mi się, że gdzieindziej trzeba go szukać. Nie zatrzymując się tedy, pojechali dalej, lecz nic nie spostrzegli, niczego się nie dowiedzieli. Trudne zadanie przedsięwzięli Athos i Aramis, a nadewszystko nużące okrutnie i gdyby nie potrójna sprężyna poruszająca, to jest: honor, przyjaźń i wdzięczność, wyryte w głębi duszy, nasi podróżni stokroć razy już wyrzekliby się odgrzebywania śladów na piasku, wypytywania przechodniów, odgadywania znaków przeróżnych i śledzenia wyrazu twarzy nieznajomych. Jechali tak aż do Perony. Athos tracił nadzieję i desperował. Szlachetny i wzniosły charakter hrabiego obwiniał siebie i Aramisa o brak inteligencji i przebiegłości. Zapewne źle szukali, myślał, zapewnie nie umieli dość zręcznie wypytywać, za mało starań i wytrwałości okazali w badaniu okolicy. Mieli zamiar powrócić tą samą drogą i zacząć na nowo, gdy, przejeżdżając przedmieście do bram miasta prowadzące, Athos rzucił okiem na ścianę domu narożnego przy ulicy, idącej ponad wybrzeżem, i spostrzegł narysowanych czarnym kamieniem, z całą prostotą dziecięcą, próbującą sił swoich na tem polu. spostrzegł, mówimy, narysowanych dwóch jeźdźców, galopujących zawzięcie: jeden z nich trzymał w ręku ogromny papier, na którym wypisane były po hiszpańsku następujące słowa: „Gonią za nami“... — Otóż to, jak dzień jasne — zawołał Athos. — Pomimo pogoni, d‘Artagnan zatrzymał się tutaj przez chwilę; dowodzi to, że pogoń nie była zbyt bliską, a może nawet zdołali się wymknąć. Aramis potrząsnął głową: — Gdyby był umknął, jużby się z nami połączył, a przynajmniej dał znać o sobie. — Masz rację, Aramisie; jedźmy dalej. Trudno wypowiedzieć niepokój i niecierpliwość dwóch przyjaciół. Czułe i przywiązane serce Athosa drżało z obawy, nerwowy zaś Aramis niecierpliwił się i przeklinał. To też lecieli z wiatrem w zawody przez jakie cztery godziny, zupełnie jak jeźdźcy, narysowani na murze. Aż oto nagle w wąskim przesmyku, pomiędzy drzewami, ujrzeli przed sobą drogę, zawaloną ogromnym kamieniem. Widać było pod drzewami z boku miejsce, skąd go po ruszono, ślad wyryty dowodził, że sam się nie potoczył, a wielkość i ciężar wskazywały, że chyba ramię jakiegoś olbrzyma ruszyło go z miejsca, gdzie może od stworzenia świata leżał spokojnie. Aramis przystanął. — O!... — rzekł przyglądając się kamieniowi — musiał tu być Ajax, Télamon lub Porthos. Zsiądźmy z koni, hrabio, i obejrzyjmy tę skałę. Tak też uczynili. Oczywiście kamień położono, ażeby drogę zagrodzić. Leżał trochę na boku, dwaj przyjaciele obeszli go i obejrzeli ze wszystkich stron, nie mogąc znaleźć nic nadzwyczajnego. Przywołali zatem Blaissois i Grimauda i we czterech zaledwie go przewrócili. Na spodzie kamienia wypisane było: „Ośmiu konnych ściga nas. Jeżeli zdołamy dojechać do Compiégne, staniemy pod „Panem w koronie“, gospodarz jest naszym przyjacielem“. — Chwała Bogu, mamy przynajmniej jakąś wiadomość — rzekł Athos — cokolwiek ich spotkało, będziemy wiedzieli, czego się trzymać. Prędzej zatem, pod „Pana w koronie“. Po upływie sześciu godzin, Athos i Aramis wjeżdżali do Compiégne i pytali o „Pana w koronie“. Wskazano im szyld, na którym namalowany był bożek „Pan“ w świetnej koronie na głowie. Dwaj przyjaciele zsiedli z koni, nie zważając na malowidło szyldu, które w innym czasie Aramis byłby krytykował i wyśmiewał z pewnością. Przyjął ich zacny oberżysta, łysy i brzuchaty jak chiński mandaryn. Zapytali go, czy nie przyjmował czasem u siebie dwóch szlachciców, ściganych przez oddział lekkiej konnicy. Gospodarz nic nie odpowiedział, tylko poszedł i wyjął ze skrzyni połowę długiej szpady. — Czy znacie to, panowie?... — zapytał. Athos raz tylko spojrzał na ostrze. — To jest szpada d‘Artagnana — powiedział. — Czy tego wielkiego, czy małego?... — zapytał znów gospodarz. — Małego — odrzekł Athos. — Widzę, że jesteście przyjaciółmi tych panów. — Co się z nimi stało? — Wpadli na moje podwórze na koniach, zmęczonych już zupełnie, i zanim zdążyli zamknąć bramę, ośmiu kawalerzystów, goniących za nimi, wpadło także na dziedziniec. — Ośmiu tylko!... — rzekł Aramis. — Dziwi mnie, że takie zuchy jak Porthos i d‘Artagnan pozwolili ująć się ośmiu ludziom. — Z pewnością, proszę pana, tych ośmiu nie dałoby im rady, gdyby nie przywołali dwudziestu żołnierzy z pułku Królewsko-Włoskiego, stojącego garnizonem w mieście, tak, że dwaj przyjaciele panów musieli ulec przeważającej liczbie. — Za cóż ich aresztowano — rzekł Athos — czy nie wiecie czasem? — Nie wiem, proszę łaski pana, uprowadzono ich natychmiast, nie mieli czasu nic powiedzieć, jak już wyjechali, ja, pomagając wynosić dwa trupy i sześciu rannych, znalazłem ten ułamek szpady na miejscu walki. — A oni — zapytał Aramis — czy cało wyszli? — Tak mi się zdaje, proszę pana. — Mamy chociaż tę pociechę — rzekł Aramis. — W którą stronę ich poprowadzono?... — zapytał Athos. — W stronę Luwru. Przyjaciele odesłali Blaisois i Grimauda z końmi do Paryża i udali się śpiesznie do Luwru. W Luwrze nie było zajazdu tylko szynk, w którym sprzedawano napój, sławny jeszcze dzisiaj, a wyrabiany już w owej epoce. — Zatrzymajmy się tu — rzekł Athos — d‘Artagnan nie ominąłby sposobności, nie mówię skosztowania napoju, lecz pozostawienia nam jakiejkolwiek wskazówki. Weszli i zażądali przy bufecie dwóch szklanek napoju, jak to zapewne wprzód byli uczynili d‘Artagnan z Porthosem. Bufet, przy którym goście pili, nakryty był blachą miedzianą. Na tej blasze wyryte było grubą szpilką: Reuil, D. — Oni napewno są w Reuil — rzekł Aramis, który pierwszy spostrzegł napis. — Jedźmy zatem do Reuil — rzekł Athos. Dosiedli świeżych koni i pojechali do Reuil. Athos, nie domyślając się wcale, obrał najlepszą drogę. Deputowani parlamentu przybyli właśnie do Reuil na owe sławne konferencje, jakie trwały przez trzy tygodnie i sprowadziły ten pokój sromotny, wskutek którego aresztowano księcia pana. Reuil zalane było ze strony Paryżan prawnikami, radcami i sądownikami różnego rodzaju; ze strony zaś dworu królewskiego gościła tam szlachta, oficerowie i straże przyboczne. Łatwo zatem było w tym świetnym tłumie przejść niepostrzeżenie W dodatku, z powodu konferencji, ogłoszono czasowe zawieszenie broni; zatrzymywać więc dwóch szlachciców podróżujących, choćby nawet frondystów pierwszej wody, byłoby pogwałceniem praw ludzkości. Athos był za tem, aby iść wprost do głównego ministra. — Przyjacielu — sprzeciwił się Aramis — bardzo pięknie dowodzisz, strzeż się jednak; pótyśmy bezpieczni, póki działamy w ukryciu. Jeżeli damy się poznać tym lub owym sposobem, pójdziemy dotrzymywać towarzystwa naszym przyjaciołom w jakiem podziemnem więzieniu, skąd nas i sam djabei nie wyciągnie. Starajmy się odnaleźć ich sprytem, przebiegłością, ale tylko sami, nie zwierzając się nikomu. Oni pochwyceni zostali w Compiégne i przyprowadzeni do Reuil, jak o tem upewniliśmy się w Luwrze; tu, w Reuil, indagował ich sam kardynał, po, czem albo uwięził na miejscu, albo odesłał do Saint-Germain. Do Bastylji ich nie wsadził, pewny tego jestem Bastylja należy do frondystów, a syn Broussela jest w niej komendantem. Nie uśmiercił ich także, ponieważ śmierć d‘Artagnana głośnąby była, onby się nie poddał bez oporu. Co do Porthosa, ten według mnie jest nieśmiertelny jak sam Bóg, chociaż daleko mniej cierpliwy. Nie traćmy nadziei, siedźmy w Remi, gdyż mam przekonanie, że oni tu się znajdują. Lecz co ci jest, hrabio? zbladłeś straszliwie! — Nic, nic — rzekł Athos drżącym głosem — tylko przyszło mi na myśl, że kardynał Richelieu kazał zrobić w Reuil jakąś okropną skrytkę podziemną!... — O! bądź spokojny — rzekł Aramis — Richelieu był szlachcicem, równym nam urodzeniem, a wyższym stanowiskiem. Mógł zatem, jak król, dotknąć głowy największego z nas, a dotykając zachwiać tę głowę na karku. Lecz Mazarini jest przybłędą, dorobkiewiczem, może nas co najwyżej wziąć za kołnierz, jak łucznik na służbie. Uspokój się zatem, kochany przyjacielu, trwam przy swojem i mówię raz jeszcze, że d‘Artagnan i Porthos żyją, zdrowi i weseli. — Daj, Boże!... — rzekł Athos — trzeba jednak koniecznie otrzymać od koadjutora pozwolenie należenia do konferencji, bo w takim razie dostaniemy się do samego zamku Reuil. — Razem z tymi obrzydliwymi sądownikami! Czyż możesz to przypuścić, kochany hrabio? czyż sądzisz, iż tam radzić będą o wolności lub uwięzieniu d‘Artagnana i Porthosa? O nie, mojem zdaniem, trzeba szukać innego sposobu. — A więc powracam do mojej myśli — zaczął Athos — nie znam lepszego sposobu nad działanie szczere i otwarte. Nie pójdę do Mazariniego, a wprost do królowej i tak jej powiem: Pani! powróć nam dwóch wiernych i oddanych ci ludzi, a naszych przyjaciół! Aramis potrząsnął głową. — Ostatni to środek, którego wino ci użyć, Athosie; i wierz mi, użyj go tylko w ostateczności, a zawsze na to będzie dość czasu. Teraz zaś prowadźmy dalej poszukiwania. Tak też uczynili; tyle się nasłuchali, tak przeróżnemi fortelami ciągnęli za język kogo mogli, że nareszcie trafili na pewnego żołnierza z kawalerji, który im wyznał, iż należał do eskorty, jaka odprowadziła d‘Artagnana i Porthosa z Compiégne do Reuil. Athos powracał wciąż do projektu udania się prosto do królowej. — Kochany przyjacielu, ponieważ upierasz się przy tem szaleństwie, uprzedź mnie proszę, choć o jeden dzień wcześniej — rzekł Aramis. — Dlaczegóż to? — Skorzystam ze sposobności i wyjadę złożyć wizytę w Paryżu. — Komu? — Albo ja wiem? Może pani de Longueville. Ma ona tam wielką władzę i nie odmówi swej pomocy. Donieś mi tylko przez kogo, czy jesteś uwięziony, a wtedy postaram się uczynić, co tylko będę mógł... — Dlaczego razem ze mną nie chcesz być uwięziony? — Nie chcę, nie, dziękuję... — Gdy złączeni bodziemy we czterech, sądzę, że nawet w więzieniu nic nie ryzykujemy. Po upływie dwudziestu czterech godzin będziemy wolni. — Mój drogi, odkąd zabiłem Chatillona, bożyszcze pań z przedmieścia Saint-Germain, za wiele blasku otacza moją osobę, abym się nie bał więzienia podwójnie. Przy tej okazji, królowa gotowaby była usłuchać rady Mazariniego, a on poradziłby z pewnością, aby mnie pod sąd oddać. — Więc myślisz, Aramisie, że ona tak bardzo kocha tego Włocha? — Przecież kochała Anglika. — E! mój drogi, i ona jest kobietą! — O nie, mylisz się, Athosie, ona jest królową! — Kochany przyjacielu, poświęcam się i idę prosić o posłuchanie u Anny Austrjackiej. — Bądź zdrów, Athosie, zajmę się zebraniem oddziału zbrojnego. — Co myślisz robić? — Powrócić i oblegać Reuil. — Gdzież się spotkamy? — U stóp szubienicy dla kardynała. Dwaj przyjaciele rozstali się; Aramis powracał do Paryża, Athos poszedł starać się o audjencję u królowej. Data utworzenia: 2 lipca 2014, 17:23. Zmarł Janusz Kondratowicz – autor wielu niezpomnianych piosenek. Tworzył dla największych sław polskiej muzyki rozrywkowej, Anny Jantar, Ireny Santor, Krzysztofa Krawczyka i wielu innych Janusz Kondratowicz nie żyje Foto: Anna Abako / East News W wieku 73 lat odszedł Janusz Kondratowicz – autor piosenek. Pisał dla największych polskich artystów, jego piosenki stały się klasykami polskiej muzyki rozrywkowej. Jego teksty śpiewali Anna Jantar, Irena Santor, Irena Jarocka, Urszula Sipińska i Krzysztof Krawczyk. Stworzył takie przeboje jak „„Tyle słońca w całym mieście”, „10 w skali Beauforta”, „Dwadzieścia lat, a może mniej”, „Kwiaty we włosach”, „Płoną góry, płoną lasy”, „To był świat w zupełnie starym stylu”.” Kondratowicz urodził się 20 lipca 1940 r. w Warszawie, był absolwentem polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim. Od czasu studiów publikował różne formy literackie – od wierszy przez satyry do reportażu. Główny nurt swojej twórczości poświęcił pisaniu piosenek – zdobył liczne nagrody na festiwalach w Opolu i Sopocie. Od lat cierpiał na problemy kardiologiczne. Zobacz także Informację o jego śmierci podał Rafał Podraza – biograf Janusza Kondratowicza. /7 Anna Abako / East News Janusz Kondratowicz zmarł w wieku 74 lat. /7 PAP Kondratowicz napisał "Tyle słońca w całym mieście" /7 Teodor Klepczynski / Dla Krzysztofa Krawczyka stworzył tekst do piosenki "Rysunek na szkle" /7 Damian Burzykowski / Irena Jarocka śpiewała jego tekst do piosenki "Gdy lato już tuż tuż" /7 Kapif Irenie Santor Kondratowicz napisał niezapomniany przebój "Powrócisz tu" /7 PAP Janusz Kondratowicz napisał tekst do ostatniej piosenki Anny Jantar /7 Kapif Dla Ireny Santor stworzył również "Nie wiesz tego tylko ty" Masz ciekawy temat? Napisz do nas list! Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie historie znajdziecie tutaj. Napisz list do redakcji: List do redakcji Podziel się tym artykułem:

dwadzieścia lat a może mniej tekst